Gdy liczą się detale…

Takiego sezonu w polskich skokach jeszcze nigdy nie było. I zapewne długo na podobny okres będziemy musieli poczekać. Trzech naszych reprezentantów w czołowej czwórce Turnieju Czterech Skoczni, w czołowej „10” Pucharu Świata. I co najważniejsze – drużyna, którą stać na wielkie sukcesy. Bez cienia strachu, że ktoś nawali i cały misternie układany plan przygotowań pójdzie na marne. Tylko… Czy w tym planie nie zapomniano o pewnym istotnym czynniku? 

Gdy spojrzy się na listę sukcesów kadry Stefana Horngachera na przełomie 2016 i 2017 roku, wszystkie negatywne myśli na temat jego pracy powinno odłożyć się na boczny tor. To właśnie on, także dzięki Łukaszowi Kruczkowi, mógł wydobyć z naszych skoczków wszystko, co w nich najlepsze. Pozwolił uwierzyć Piotrkowi Żyle czy Maciejowi Kotowi, że ich stać na walkę ze światową czołówką. Wprowadził polskie skoki z powrotem na salony. Naszym zawodnikom poświęca się ponownie pierwsze strony gazet, nie tylko w Polsce. I mogłoby się wydawać, że mamy wszystko, czego chcieliśmy. Że czekamy już tylko na imprezę sezonu i wracamy z workiem medali. Nie da się ukryć, brak medalu indywidualnego będzie traumą dla nas wszystkich, brak sukcesu drużynowego – największą sensacją ostatnich lat w skokach. Weszliśmy na poziom, na którym jakakolwiek porażka będzie bolała bardziej niż Brazylijczyków porażka 1-7 z Niemcami w półfinale ich mundialu w 2014 roku.

Sukcesy przyćmiły jednak przysłowiową drugą stronę medalu. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na Wielkiej Krokwi odbywały się Mistrzostwa Polski. Gdy zobaczyłem oficjalny dokument z listą startową pomyślałem, że zerwało mi połączenie z internetem. Niestety, bardzo bym chciał, żeby tak było. Zaledwie 37 zawodników pojawiło się na belce startowej. Z Kamilem Stochem byłoby ich „aż” 38. Trudno oprzeć się wrażeniu, że coś się za plecami kadry A posypało. Dobitnie pokazały to dzisiejsze kwalifikacje do pierwszego konkursu w Wiśle. 12 zawodników, z czego trzech nie musi się kwalifikować. W konkursie zobaczymy zaledwie 7 Polaków. Dlaczego zaledwie? Przed konkursami w Polsce właśnie tyle wynosiła nasza kwota startowa. Jedno miejsce straciliśmy, ale mieliśmy prawo do wystawienia 6 skoczków w ramach kwoty narodowej. Z tych 6 zawodników tylko JEDEN pojawi w walce o punkty.

Trzeba to podkreślić. W polskich skokach nigdy nie było tak dobrze, jeśli chodzi o sukcesy kadry A. Z drugiej strony, dawno kadra B nie wypadała tak blado. Nie musieliśmy być drużynowo na szczycie, by w Zakopanem oglądać 10 naszych skoczków w konkursie głównym. I tak, będę miał zastrzeżenie do pracy Austriaka. Że w pędzie za sukcesami i chwałą, zapomniano o zapleczu. Zapleczu, bez którego ginie rywalizacja. Bez rywalizacji z kolei i najwyższa forma potrafi bezpowrotnie zniknąć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *